O milosci
Michael Quist
Bo milosc moj drogi to:
To chciec czynic drugiego wolnym, a nie uwodzic go,
to uwolnic go z jego wiezow, jesli pozostawal wiezniem,
Aby on takze mogl powiedziec: "kocham ciebie",
nie bedac do tego zmuszonym nieposkromionymi pragnieniami.
Kochac to wejsc do drugiego, jesli otwiera tobie
bramy swego tajemniczego ogrodu, po drugiej
stronie okreznych drog, kwiatow i owocow
zrywanych na skarpie,
Tam, gdzie zadziwiony potrafisz wyksztusic: to
"ty", moje kochanie, ty jestes moja jedyna...
Kochac to chciec ze wszystkich sil dobra drugiej
osoby nawet z pominieciem siebie,
to czynic wszystko, by ona wzrastala i rozwijala sie
Stajac sie z kazdym dniem czlowiekiem jakim
byc powinna
a nie takim, jakiego chcialbys uksztaltowac
wedlug swoich marzen.
Kochac to ofiarowac swoje cialo, a nie zabierac
ciala drugiej osoby, lecz przyjac je gdy daje siebie,
To skoncentrowac siebie i wzbogacic, aby
ofiarowac ukochanej cale swoje zycie skupione w
ramionach twojego "ja", co znaczy wiecej niz
tysiace pieszczot i szalonych usciskow,
Kochac to ofiarowac siebie drugiej osobie, nawet
jesli ona przez moment sie wzbrania
To dawac nie liczac tego, co inny ci daje,
placac bardzo drogo, nie domagajac sie
zwrotu.
Najwieksza milosc wreszcie to przebaczyc, gdy
ukochana niestety odchodzi, usilujac oddac
innym to, co przyrzekla tobie.
Kochac to zastawic stol, aby przy nim zasiadl twoj
gosc i nie sadzic, ze mozesz obejsc sie bez niego,
Poniwaz pozbawoiny zywnosci, jaka on ci
przynosi,
na twoje swiateczne przyjecie nie postawisz
dan krolewskich
lecz tylko suchy chleb biedaka.
Kochac to wierzyc drugiej osobie i ufac jej,
wierzyc w jej ukryte sily, w zycie ktore posiada,
jakiekolwiek bylyby kamienie do usuniecia dla
wyrownania drogi.
To zdecydowac sie rozsadnie i odwaznie
wyruszyc na drogi czasu, nie na sto, tysiac czy diesiec
tysiecy dni,
Ale na pielgrzymke, ktora sie nie skonczy, bo jest
pielgrzymka, ktora trwac bedzie ZAWSZE.
Powinienem ci to powiedzic, aby oczyscic twe
marzenia, ze kochac to zgodzic sie na cierpienie,
smierc sobie samemu, aby zyc i ozywiac,
Poniewaz tylko ten, kto moze bez bolu zapomniec
o sobie dla drugiego, moze wyrzec sie zycia dla
siebie
tak, zeby nie umarlo w nim cokolwiek z niego.
Kochac wreszcie to jest to wszystko, o czym
powiedziano i jeszcze wiecej,
Bo kochac to otworzyc sie na nieskonczona MILOSC,
to pozwolic sie kochac, byc przejrzystym
wobec tej MILOSCI, ktora zawsze w pore.
To jest, o wzniosla Przygodo, pozwolic Bogu
kochac tego, ktorego ty w sposob wolny
decydujesz sie kochac!