Wladyslaw Broniewski

Ze zlosci


Kochalbym cie (psiakrew, cholera!),
gdyby nie ta niepewnosc,
gdyby nie to, ze serce zzera
zlosc, tesknota i rzewnosc.

Bylbym wierny jak ten pies Burek,
chetnie sypialbym na slomiance,
ale ty masz taka nature,
ze nie zycze zadnej kochance.

Kochalbym cie (sto tysiecy diablow),
kochalbym (niech nagla krew zaleje!),
ale na mnie cos takiego spadlo,
ze juz nie wiem, co sie ze mna dzieje:

z fotografia, jak kto glupi, sie witam,
z fotografia (psiakrew!) sie licze,
pojde spac i nie zasne przed switem,
poki z grzechow sie jej nie wylicze,

a te grzechy (psiakrew!) malutkie,
wiec (cholera) zlosci sie grzesznik:
ze na przyklad, wczoraj pilem wodke
lub ze pani Iks - niekoniecznie.

Coz mi z tego (psiakrew!), zem wierny,
taki, co to "slady po stopach"?...
Moja mila, minal pazdziernik,
moja mila (psiakrew!), mija listopad.

Moja mila, cale zycie mija...
Mila! Mila! - powtarzam ze szlochem...
To mi zycie daje, to zabija,
ze ja ciagle (psiakrew!) ciebie kocham.